Ekskluzywny wywiad

© Sebasstian Skalski / Atelier Portretu & Słowa
Kiedyś fotografowałem życie a teraz opowiadam o nim i opisuje je obrazami!

SEBASSTIAN SKALSKI / EKSKLUZYWNY WYWIAD 2024

Zdrowa miłość do samego siebie oznacza, że
nie czujemy przymusu, aby tłumaczyć się
przed sobą lub innymi.
Czujemy się komfortowo robiąc rzeczy,
które dodają wartości i piękna
do naszego życia i życia innych.

Andrew Matthews

– Jesteś jedną z najbarwniejszych i najciekawszych postaci kultury europejskiej! Wyrazisty, odzwierciedlający siłę charakteru, manifestujący wierność swojemu stylowi i twórczości z dużym bagażem życiowych i zawodowych doświadczeń a jednocześnie uchodzisz za kontrowersyjnego artystę.

– A znasz artystę, który nie jest kontrowersyjny? (głośny śmiech). Jestem empatycznym facetem – prawdziwym i wolnym a jednocześnie skromnym człowiekiem z autoironicznym poczuciem humoru. Jestem zodiakalną Wagą, zatem na jednej szali kładę pisarstwo, na drugiej zaś rozmowę czyli podcast. Strzelec w moim ascendencie sprawia, że pomysły sypią mi z rękawa – nigdy nie narzekam na nudę i brak zleceń (śmiech). Zawsze mówię o ludziach dobrze, albo… wcale! Robię co chcę, mówię co chcę, żyję jak chcę i z kim chcę – choć czas potrzebny do osiągnięcia takiej niezależności u mnie trwał kilka lat…

– Jesteś dowodem, że warto walczyć o siebie i swoje przekonania mimo wszystko!

– Kocham życie – życie mnie! Jest we mnie siła, ale jest to asertywna siła świadomej siebie i dojrzałej osoby. Wrażliwość już mnie nie osłabia, bo stała się dodatkową wartością. Dziesięć lat temu totalnie skończyło się moje pierwsze życie, a ponieważ jestem „futuro” a nie „retro” nie bałem się straty wszystkiego i była to najlepsza decyzja! Przeszedłem długą drogę rozwoju i nie żyję przeszłością! Nie jestem osobą ani smutną, ani zamkniętą. Śmieje się często i ze wszystkiego a najczęściej i najgłośniej z siebie. Widzę ogromną różnicę między mną kiedyś a dzisiaj. Jestem wdzięczny mojemu Aniołowi Stróżowi za zmiany, bo wiem co to znaczy być osobą pogubioną i niekochaną, a dziś czuję i wiem dokładnie co to znaczy być osobą szczęśliwą, kochaną, pełną empatii, witalności, asertywności, harmonii, wewnętrznej i zewnętrznej młodości. Teraz jest bossko, choć z powodu powikłań covidowych otarłem się o śmierć, ale dziś nie będziemy o tym mówić…

– Często zmieniasz swój wizerunek…

– Dość szybko się nudzę (śmiech). Pod łagodną twarzą, pod okularami z czerwonymi oprawkami jest dużo mocnych przemyśleń i aluzji, aczkolwiek jest też multum empatii, miłości, która od zawsze odgrywa w moim życiu najważniejszą rolę. Miłość, pasje, zawody, mąż, rodzina… wszystko jest ze splotu słonecznego.

– Ze splotu słonecznego?

– Splot słoneczny to skupisko neuronów, komórek nerwowych, których podstawową funkcją jest przenoszenie bodźców do narządów wewnętrznych człowieka. Tyle i aż tyle…

– Jesteś niezwykłym człowiekiem, trochę z pogranicza rzeczywistości, trochę z magii, ale bliskim i prawdziwym…..

– Cóż… jestem słodyczą! (śmiech) uważam bowiem, że należy być fajnym tak dla siebie, jak i dla świata po prostu! Jestem artystą, pisarzem, autorem tekstów piosenek, fotografikiem – portrecistą, ilustratorem, grafikiem oraz promotorem radosnego i zdrowego życia. Od trzydziestu pięciu lat wykazuję się tworzeniem unikalnego klimatu łącząc talenty i wizjonerstwo z fantazją, ezoteryką i miłością.

– Niezbyt skromnie…

– A niby dlaczego ma być skromnie? Za skromność nikt mi płaci tylko za talent! (śmiech) Jestem promotorem radosnego życia i generalnie jestem za harmonią i symbiozą tak w naturze, jak i w życiu. DOŚĆ BRUTALIZMU! DOŚĆ RETUSZU! DOŚĆ TABU! Czas, by zamienić archaiczne pojęcie „tolerancja” na… zbawiennie piękną „AKCEPTACJĘ”! To jest moja misja, a poprzez to… kim jestem, jak żyję, jaki określam osobisty punkt widzenia, poprzez moją niebagatelną twórczość prowokuję do zmian!

– Brzmi poważnie!

– Tak? A nie traktuję siebie śmiertelnie poważnie i nikogo nie udaję – mam zawszę jedną twarz dla wszystkich i mam naprawdę miękkie serce i twardą dupę – fałsz wyczuwam natychmiast, dlatego walczę z uprzedzeniami, ignorancją i hipokryzją, frustrują mnie bowiem intrygi i ploty! Najważniejszy dla mnie jest drugi człowiek i generalnie bardzo lubię ludzi, łatwo się zaprzyjaźniam, bowiem nigdy nie wartościuję ludzi, wystarczy, że świat okrutnie wszystko nazywa, krytykuje, ocenia i klasyfikuje! Choć mam swoje zdanie, nie lubię oceniać, radzić i nie chcę tego doświadczać od innych co uważam za dużą wartość.

– Jak dużej trzeba odwagi, by być sobą i mieć mocny kręgosłup, umieć powiedzieć NIE w odpowiednim momencie, kiedy chce się żyć po swojemu i bez oceny innych?

– Bez przesady z tą odwagą (śmiech). Stawiam na naturalność, interesuję się psychologią, astrologią, rozwojem osobistym i duchowym, które pomagają mi głębiej poznać i zrozumieć siebie, ludzi. Jestem wierny sobie i dałem sobie prawo robienia wielu pięknych rzeczy i nie tracę danego mi czasu. Dziś już wiem, że człowiek jest w stanie osiągnąć stan szczęścia wybierając odpowiedni dla siebie styl życia i estetykę. Im szybciej przerobi się blokady i obciążenia, tym szybciej przestanie się cierpieć i nie będzie się reagować na wszystko co ludzie o nas i do nas gadają! Prawdziwa siła zawiera się bowiem w obserwowaniu wszystkiego z mądrością, spokojem i logiką.

– To święta prawda co mówisz, ale nie zawsze tak łatwo można… Nastały bardzo niepewne czasy, strach, ból, depresja, recesja… Jak zachować siebie? Jak ty się odnajdujesz?

– Żyjemy w wielkim anonimowym, korporacyjnym, pudełkowym świecie a ten ciekawy świat puzzlowy jest już niestety przeszłością! Jest totalny nadmiar informacji a my jako gatunek ludzki nie jesteśmy absolutnie na to przygotowani… Ja skoncentrowałem się na świecie, w którym jestem i ogarniam go realnie, by mieć czas na spacery z psem, czas dla rodziny, dla czytelników i klientów, czas na rower, czytanie książek itp., itd. Nie mógłbym tego wszystkiego swobodnie robić, gdybym wiedział wszystkie te rzeczy, które dzieją się na cały globie, ze świadomością, że mam ograniczoną lub żadną moc sprawczą, by coś zmienić, uleczyć…! Zawęziłem zatem moje spektrum widzenia świata do tworzenia piękna, które służy mnie i innym ludziom. Nie boję się niczego, bo lęk i frustracja to niskie i złe wibracje!

– Zaostrzasz mój apetyt na życie (śmiech)! A jak dzisiaj się czujesz i gdzie, w jakiej scenerii widzisz siebie w przyszłości?

– Czuję się bossko tak po prostu (śmiech). Czas mi sprzyja prywatnie, zawodowo, fizycznie i psychicznie. Budzę się rano czując wdzięczność, że żyję – to więcej niż radość! Żyję po to, by rodzić piękno dla siebie i innych! Dziękuję mojej intuicji, której zaufałem i która mnie tak pięknie prowadzi i dzięki osobistej przemianie doceniam stan świadomości, który osiągnąłem. Kocham i jestem kochany, prowadzę zdrowe, proste, wartościowe życie. Nie mam ambicji, by stać się wybitnym artystą, który zszokuje cały świat i będzie celebrytą straszącym w każdej lodówce (śmiech). Jestem zawsze krok do przodu i dzielę się energią, doświadczeniami i talentami z ludźmi, którzy chcą je przyjąć. Dzięki tym wszystkim cudownościom młodnieję tak psychicznie jak i fizycznie, bowiem stary już byłem… do czterdziestki! Jestem hedonistą, pięćdziesięcioletnim, młodym i radosnym człowiekiem i takim pozostanę!

– Masz swój autorski przepis na radosne życie?

– Oczywiście…

– Uchylisz rąbka tajemnicy?

– Robić to co się kocha, samemu kochać i być kochanym. Żyć w przyjaźni z sobą, z przyrodą i innymi ludźmi w miarę ich możliwości oczywiście, bo z wypornością różnie teraz bywa… Tak młodo, pięknie wyglądam i tak mi tego tak zazdrosną… nie zazdrośćcie mi, kurcze, tylko znajdźcie sobie pasje, ukochajcie to, co robicie i wtedy będziecie się pięknie regenerować – ja się bossko regeneruję!

– A prawdziwi i fałszywi przyjaciele?

– Ludzie słabi szukają zemsty, plotkują. Silni wybaczają a inteligentni ignorują, natomiast prawdziwi przyjaciele wierzą w ciebie i są zawsze blisko, za to fałszywi wierzą w plotki i tak naprawdę nigdy przyjaciółmi nie byli! Tffuu… mam to centralnie w dupie!

– O!

– Jesteśmy szczęśliwi kiedy komuś na nas zależy, gdy sprawia, że czujemy się wyjątkowi. Jest z nami wbrew inności, smutkom, chorobie… kocha! Dawanie i otrzymywanie czułości to największe dobrodziejstwo życia – wbrew wszystkiemu! Życie nabiera sensu – kiedy jest przy nas ktoś ważny – kto docenia naszą wartość i to co robimy.

© Sebasstian Skalski / Atelier Portretu & Słowa

– Miałem zaszczyt przed premierą przeczytałem twoją powieść „100% MADE IN UNISSEX” i właśnie jest dokładnie o tym, co przed chwilą powiedziałeś i choć fascynuje, to również szokuje i pobudza do dyskusji!

– Z całą pewnością nie pozwala przejść obok siebie obojętnie! Jestem podglądaczem i świat mnie intryguje. Przyglądam się szczegółom, ze szczególną uwagą przypatruję się temu co najpotworniejsze i co najpiękniejsze i nigdy nie odwracam wzroku dostrzegając szczegóły. To fotograficzne oko portrecisty patrzy wiecznie (śmiech). Zależy mi na rozmowie, jestem gadułą i tak, jak rozmawiam tak piszę, powiedziałbym: bez zadęcia. Ja nie muszę szukać gatunku bowiem zawsze umiałem szczerze pisać.

– Twierdzę iż fotografowanie u ciebie zawsze szło pod rękę z pisaniem, jesteś bowiem autorem znakomitych: tomików poezji, wierszy, tekstów piosenek – do wielu z nich skomponowałeś melodie, a nawet je zaśpiewałeś… skąd zatem pomysł, aby pisać powieści obyczajowe i wydanie ich w serii „Intymne Portrety”?

– Moja przygoda z pisaniem książek zaczęła się już w… 1994 roku, debiutem tomiku poezji pt: „Bezkresy”, po którym ukazały się kolejne cztery: „Odcienie samotności”, „Jak cień”, „Erotyki” i „Pollyanna”. W  2007 roku, na zamówienie napisałem swoją pierwszą książkę – w zamyśle szkic do autobiografii pt: „Almodóvar fotografii…”, felietony okraszone autorskimi fotografiami i tekstami piosenek, zaś w roku 2016 dla wydawnictwa „Edipresse Książki” napisałem „Moje muzy moje życie bez retuszu i tajemnic” – książkę w formule felietonów okraszonych anegdotami ukazującymi sekretne fakty z mojego życia, jak i życia moich 50 Muz fotografowanych przeze mnie na przestrzeni dwudziestu lat (m.in.: moja osobista mama, Beata Tyszkiewicz, Magda Gessler, Kayah, Hanna Bakuła, Ewa Błaszczyk, DJ Wika, Anna Kolisz, Jolanta Kwaśniewska, Izabela Trojanowska czy Joanna Senyszyn i Irena Jarocka), lecz miałem świadomość iż dopóki nie napiszę powieści, to nie będę pisarzem… Jest 2020 rok i… nagle objawienie, przełom! W pierwszych miesiącach pandemii bardzo znane studio filmowe uznając mnie za „twórcę kontrowersyjnego” zamówiło u mnie – uwaga: trzy scenariusze filmowe na ten sam temat z zaznaczeniem, że mają być prowokacyjne, zaś bohaterami mają być nie tylko osoby heteroseksualne! Wypieszczone scenariusze przyjęto bez zastrzeżeń, a wręcz z podniecającym entuzjazmem – kontrakt, kasa, radość, szampan bez buzi, bo wiadomo… maseczki! Niestety przeciągające się w nieskończoność obostrzenia sprawiły iż filmów nie nakręcono, zaś dyski ze scenariuszami trafiły do sejfu, ale… nie na długo! Posłużyły mi jako baza, w sposób metafizyczny przeradzając się w moje trzy pierwsze powieści obyczajowe i świadomość, że dopóki ich nie wydam w druku, to nie będę pisarzem… Jest rok 2023 i zaczęła się nudna i męcząca wędrówka od drzwi do drzwi kolejnych wydawnictw z pierwszą powieścią pt: „100% Made In Unissex”. Bez skutku, bowiem okazuje się, że wszyscy w tych wydawnictwach mają centralnie w dupie trafiające do nich rękopisy i ich autorów, co bez zajęknięcia potwierdza wielu poczytnych dziś pisarzy sprzedających książki w milionowych nakładach! Taka jest gorzka prawda, której nie osłodzą nawet serwowane w wydawnictwach „na dzień dobry” kawki! Mnie na przykład odrzucił między innymi… redaktor, który nie chciał wydać „Harry`ego Pottera”, a i bosską Katarzynę Bondę, co odczytałem jako „dobrą wróżbę” i ostatecznie stworzyłem: „Atelier Portretu & Słowa” – moje własne, odważne wydawnictwo, skupiające się na szeroko pojętym… piękne! Wydawnictwo, które nie  obawia się i nie unika ważnych, kontrowersyjnych tematów i będzie publikować książki, albumy, poradniki i tomiki poezji, których inni – często ze strachu i skąpstwa – nie wydają, później gorzko żałując kiedy trafiają one do serc czytelników i na listy bestsellerów! Jestem pisarzem i… jestem wydawcą! Happy ending!

– Doprawdy historia godna filmu – filmu o dzielnym rycerzu w okularach z czerwonymi oprawkami (śmiech).

– Oj… nieźle się poniosło! (śmiech). Pierwszą serią 6 powieści firmowanych przez „ATELIER PORTRETU & SŁOWA” są moje „INTYMNE PORTRETY”, bowiem wierzę głęboko, że moje książki niezbędne są w czasach, gdy tak dużo uwagi i energii poświęca się na sprawy życia seksualnego, psychicznego młodzieży i dorosłych! Społeczeństwo jest coraz bardziej ciekawe, otwiera się i żywo reaguje na poznanie świata innego niż heteroseksualnego a to bardzo ważna kulturowa przemiana tworząca wspólnotę i piękno! Obyczajowość się zmienia, religijność się zmienia, definicja rodziny również przechodzi poważną metamorfozę, tylko miłość wszędzie jest niezmiennie!

© Sebasstian Skalski / Atelier Portretu & Słowa

– Jesteś producentem, autorem i współprowadzącym oryginalny podcast a nawet videocast „ŻYCIE BOSSKIE JEST!”

– Przyznaję, że jestem osobą z dużą dozą determinacji. Jeśli już się do czegoś zapalę, z determinacją, lecz jeśli już do czegoś się zapalę nie ma już miejsca na dyskusje! Twierdzę, że wszystko musi swoje proporcje i swoją wagę czyli ciężko mi robić rzeczy błahe. Cóż, kiedyś fotografowałem ludzi i życie a teraz opowiadam o nim i opisuje je obrazami w książkach i w podcaście: „Życie Bosskie Jest!”.

– Oboje z Michałem Kossmą macie rzadko spotykaną uważność wobec drugiego człowieka…

– I dlatego siebie zauważyliśmy, kiedy Anioł Stróż zaaranżował nasze poznanie się, angażując do tego aż… 12 osób!

– Poważnie?

– Serio! Po pierwsze i najważniejsze jesteśmy autentycznymi i szczęśliwymi PROMOTORAMI  RADOSNEGO ŻYCIA i poprzez to kim jesteśmy, jacy jesteśmy, jak żyjemy, jak określamy osobisty punkt widzenia podobno… PROWOKUJEMY! Nic nie dodamy i nic nie ujmujemy też, bowiem istotnie tak właśnie jest, o czym niejednokrotnie przekonacie się oglądając i słuchając nasz bosski podcast… cotygodniową smaczną ucztę towarzyską z z udziałem wyjątkowych i oryginalnych osobowości życia codziennego, z którymi wspólnie objawimy wachlarz możliwości jak NEGATYW przemienić w POZYTYW, by życie było BOSSKIE! Kreujemy rzeczywistość, rozmawiamy o tematach, sprawach i wydarzeniach, które nas i Was bezpośrednio dotykają, wzruszają a nawet wkurwiają! Nie są to tylko sztywne rozmowy do wycelowanych w twarze rozmawiających czarnych mikrofonów i kamer w pustym, ponurym studio, lecz bardzo osobista przestrzeń z baśniową scenografią i radosnym nastrojem, jak na… prywatce u przyjaciół, bowiem podczas rozmów, tak goście, jak i prowadzący przy odświętnym stole jedząc pyszne przekąski i pijąc fantastyczną kawą, tudzież kolorowe napoje z fikuśnych szklaneczek, ani na chwilę nie przerywają dyskusji co sprawia iż podcast/videocast „ŻYCIE BOSSKIE JEST!”. Słucha się i ogląda z ciekawością i przyjemnością przy okazji motywując się do zmian – do rewolucji!

– Życie bosskie jest! Super tytuł podcastu – bezkompromisowy bardzo!

– Dziesięć lat temu napisałem taką piosenkę, stworzyłem swój recital i nagrałem płytę pod tym samym tytułem, zaś teraz to również nazwa podcastu, bowiem ma nowoczesną, optymistyczną muzykę, zaś tekst można interpretować na wieloraki sposób, cytować go, inspirować się nim, bo tak naprawdę zawsze należy złapać za nogi swój fakt, aby nie czmychnął, a i podpowiada, że aby życie było bosskie… wystarczy sobą być zawsze i wszędzie. Kocham tę piosenkę i ludzie ją kochają, dlatego stała jest mottem podcastu i życia wielu z nas.

– Czasem ludzie mają uśmiech przyklejony a w oczach brak radości. U Ciebie śmieje się cała twarz, oczy najmocniej. Skąd ta pogoda ducha?

– Jak wiem, że wieczorem poprowadzę podcast i spotkam się z interesującymi ludźmi to od porannej szklanki ciepłej wody i potem kawy wiem, że będzie bossko! To tak, jakbym z Michałem Kossmą szedł na jakieś przyjęcie wieczorem, bo robimy to dla przyjemności, choć oczywiście wiemy iż mamy misję, że tworzymy coś ważnego nie tylko dla nas po prostu! Robimy podcast, a nawet videocast „ŻYCIE BOSSKIE JEST!”, aby wzruszyć i jednocześnie rozbawić tak siebie, jak i słuchaczy, widzów nie zapominając ani na chwilę, że naszym zadaniem jest, by przez te sto minut każdego odcinka wspólnie z oryginalnymi bohaterami życia codziennego poznawać nowe formuły, jak negatyw przemienić w pozytyw, aby życie było… bosskie! Mamy sygnały, że ludziom podcast bardzo się podoba, ten nasz spontan, bajkowa scenografia, zwariowane ubrania, piosenki, a my przecież dopiero się rozkręcamy…

– Czy ty czegoś w ogóle żałujesz?

– Wolę żałować tego, co zrobiłem, niż tego, czego nie zrobiłem i wiem, że na dłuższą metę dobrze na tym wyszedłem. Warto podejmować ryzyko. Jeśli tego nie zrobisz, nic się nie wydarzy. 90 procent ludzi rezygnuje z ryzyka. Należę do pozostałych 10 procent i jak śpiewam: idę na układ z życiem i chwytam farta (śmiech).

– Kiedyś znana powszechnie osoba powiedziała, że za wszystkie pieniądze świata kupiłaby od ciebie jedną cechę… Zdradzisz kto to jest i co chciał kupić?

– Kora! Ja byłem bardzo młodym człowiekiem, gdy poznałem ją osobiście – miałem raptem 18 lat i bardzo trudno było takiemu młodemu chłopcu ogarnąć tak już skomplikowanego człowieka i summa summarum uformowanej artystki, na dodatek totalnie egocentrycznej i w gruncie rzeczy bardzo też wrażliwej… jak ja. Dopiero późnej, jako osoba nieco starsza rozumiałem pewne rzeczy, które Kora czuła, robiła i przede wszystkim mówiła.

– Poznaliście się na sesji fotograficznej?

– Ależ skąd! Ja wtedy równolegle uczyłem się fotografii i prowadziłem jej i Maanamu Fan Club „Derwisz”, który osobiście założyłem i prezesowałem mu przez prawie 5 lat! Obserwowała mnie jaki jestem pewny siebie wprowadzając moje pomysły w życie i jaki bywam bezkompromisowy walcząc o wiele spraw dla niej, dla fan clubu i jego oddanych członków, chociaż miałem dwadzieścia lat. Aż przy kolejnej wizycie u niej w domu w Warszawie, na Powiślu popatrzyła na mnie i powiedziała: za wszystkie pieniądze świata kupiłabym od ciebie jedną cechę, która mnie w tobie zdumiewa! Jaką? Zapytałem a Kora: bezkompromisowość sprawiająca że wszystko spływa po tobie jak po kaczce! Wstała z fotela, podeszła do okna i z parapetu chwyciła pomalowaną przez siebie figurkę madonny tulącą dzieciątko, podpisała ją i z uśmiechem wręczyła mi ją w prezencie… Minęło prawie trzydzieści lat a po mnie nadal spływa jak po kaczce i mam centralnie w dupie (śmiech). Nie ma dnia bym nie pomyślał o Korze i chwilach przy ulicy Rozbrat, madonna zaś czuwa nade mną w sypialni w towarzystwie innych madonn i aniołów, które dzięki Korze od ponad 30 lat maluję, a nawet dodaje im kapelusze – abażury i w sposób magiczny przemieniam je w lampy.

– Intuicja pomaga żyć!

– Intuicja i asertywność kierują mnie w odpowiednim kierunku ustawiają mi priorytety każdego dnia, bo mnie interesuje wyłącznie to, co jest autentyczne, szczere, proste, bezpretensjonalne. Wybieram to, co jest naprawdę ważne, ciekawe, wartościowe i absolutnie skupiam się nad tym, co w danym momencie przeżywam na 100%! Ułatwia życie, no na pewno i tym mocniej odczuwam radość, kiedy ludzie twierdzą, że poznając mnie na żywo i dzięki mojej twórczości inaczej myślą o sobie, o innych, o życiu, czują się lepiej – co jest znakomite, bowiem teraz jest czas celebrowania życia, czas na drobne przyjemności, czas skupienia się na sobie i miłości do siebie!

– Miłości do siebie?!

– Absolutnie! (śmiech). Każda miłość zaczyna się od miłości do siebie i proszę nie mylić tego z pychą czy egoizmem! Jeśli siebie nie kochamy, nie lubimy, nie akceptujemy, to jak inni mają te emocje nam ofiarować, kiedy sami je odrzucamy…? To kalectwo prawdziwe! Włączmy myślenie, asertywność i nie bójmy się BYĆ SOBĄ, aniżeli wkręcać się w wymuszone ideologie, konflikty i określone zachowania napędzane kulturą tabloidową, która zasłania istotne sprawy, bo w centrum świata jest to, co naprawdę ważne: relacje, miłość, bliskość, pasje, praca i kreatywność, które dają nam piękno najwyższej próby! Dziś wygrywają ludzie żyjący świadomie, mający jasno poukładane wartości. Rozumieją swoje decyzje, wiedzą czego chcą i są dojrzali emocjonalnie. Ich podstawy są mocne i spontaniczność staje się piękna a nowe wyzwania wprost fascynujące!

– To prawda, ale również często sukces w życiu zawodowym jest następstwem sukcesu w życiu prywatnym. W tej przestrzeni u ciebie również wiele pięknego się dzieje, prawda?

– Owszem, nie zaprzeczę (śmiech). Gdy dziesięć lat temu skończyło się moje pierwsze życie, określiłem zdecydowanie co dla mnie jest najważniejsze: miłość i piękny związek, pełne harmonii i witalności życie prywatne, które automatycznie ułoży życie zawodowe. Innych opcji nie brałem w ogóle pod rozwagę! Z Michałem Kossmą stworzyłem mądry, pełen miłości, sztuki i pasji związek – a to się nie zdarza często! Szybko się zrozumieliśmy i już po pierwszym wspólnym weekendzie byliśmy pewni, że zostaniemy ze sobą… Za chwilę będziemy świętować 10 lat i 4 rocznicę ślubu!

– Ślubu?!

– A jak! I to na pełnej petardzie, tylko bez gości i żarła w ilościach przemysłowych! W grudniu 2018 roku na Maderze, na wyspie Funchal wzięliśmy ślub. Naszymi świadkami byli rodzice i nasz pies Lucky! Film z ceremonii jest jednocześnie teledyskiem bo mojej piosenki miłosnej pt: „2 krople wody”, zaś te pikantniejsze elementy tego wydarzenia wplecione są w moją powieść „100% Made in Unissex” – ciekawych zapraszam we wrześniu do lektury.

– W istocie to podobieństwa a nie przeciwieństwa się przyciągają…

– A smutki należy dzielić przez dwa a radości mnożyć przez dwa (śmiech). My jako duet mamy moc i siłę tworzenia. Ja piszę, maluję a Michał Kossma negocjuje, zawiera kontrakty, użycza licencji. Teraz też razem jesteśmy współprowadzącymi podcast „ŻYCIE BOSSKIE JEST!”, co daje nam multum radości, zabawy, ale i poczucie misji! Jesteśmy prawdziwi bez zadęcia i fochów, żyjemy jak chcemy, gdzie chcemy i nikomu nic do tego! Spotykamy się z sympatią i podziwem ludzi a nie wrogością i hejtem, żyjemy bowiem w przekonaniu, że autentyczność zawsze wzbudza sympatię i szacunek, bowiem prywatnie ludzie są wspaniali do chwili, gdy skłębią się w tłum, anonimową masę i wtedy beczą jak barany w stadzie jak im dyrygują!

– Mówisz i piszesz otwarcie, że jesteś gejem, a to nie jest coś specjalnie powszechnego…

– Na całe szczęście raczej. Bycie gejem, lesbijką, osobą niebinarną to zjawiska tak stare jak ludzkość, zatem dlaczego to ukrywać? Po co?! Z obawy co ludzie powiedzą, z obawy, że ktoś mnie wykluczy, splunie za mną czy wypluje z gęby brzydkie słowo…? Oczywiście wielokrotnie to i owo przeleciało mi koło nosa, bo o podpisaniu kontraktu decydował homofob czy człowiek z tej czy innej partii, kilka kobiet nie mogąc liczyć na ewentualny układ, związek, seks ze mną a jedynie przyjaźń z czysto babskiej podłości popsuło to i owo… uff – ciężkostrawny sos! To spotyka wiele osób nieheteroseksualnych i nie ma co się nad tym za długo rozczulać tylko być sobą i wierzyć w sobie i swoje maksymy! A co się tyczy artystów „wyoutowanych” to niemal z automatu stają się twarzami społeczności LGBT i mogą liczyć na jej natychmiastowe poparcie. Podkreślam jednak, że nie chcę, by moja orientacja definiowała mnie jako artystę i pisarza wyłącznie społeczności LGBT – choć to absolutnie faworyzowane przeze mnie środowisko. Jestem artystą i pisarzem unisseksualnym i moją misją jest połączyć wszystkie orientacje w jedną wspólnotę.

– Czy to w ogóle jest możliwe?

– Dość realna wizja! Podcast i książki są kluczem do otwarcia wszystkich drzwi serc, bo MIŁOŚĆ ŻĄDZI a czytelnicy i słuchacze automatycznie pozyskują pewność, że i ich życie może zacząć się na nowo, zwłaszcza w tych tak trudnych, nowych realiach i przemianach kulturowych, społecznych, politycznych i obyczajowych. Rękopis mojej powieści „100% MADE IN UNISSEX” na długo przed premierą przeczytało 100 osób i to nie tylko Polacy, ale też Amerykanie, Hiszpanie, Portugalczycy, Francuzi, Niemcy a nawet Ukraińcy i finalnie wszyscy wzruszeni i podnieceni przyznali, że o wielu sprawach nie mieli pojęcia – bladą świadomość lub względne pojęcie na zasadzie: coś, gdzieś… przede wszystkim o stylu, o życiu i seksie gejów, lesbijek a po lekturze wiele spraw im się wyjaśniło w pozytywnym aspekcie i już inaczej myślą i czują! Z kolei geje i lesbijki, którzy oczywiście rękopis powieści również przeczytali stwierdzili, że absolutnie ze szczerymi kontrastem opisałem ich styl i ich życie jakie prowadzą równolegle do heteroseksualnego. Jęki niezadowolenia dotyczyły głównie doczytania się w powieści jak często codzienność ich środowiska jest przerysowana, choć niepozbawiona specyficznych i ekscytujących kolorów. To tajemnica sukcesu mojej powieści = z jednej strony szokować i relaksować, a z drugiej motywować do wysnucia konkretnych wniosków i podjęcia decyzji, czasem diametralnie zmieniających drogę powołania… dlatego w tytule jest to: 100%!

© Sebasstian Skalski / Atelier Portretu & Słowa

– Uważam, że twoja powieść: „100% MADE IN UNISSEX” to obrzydliwie zmysłowa i obrzydliwie romantyczna i inspirująca powieść faktu o miłości, jej komplikacjach i należy do gatunku literatury bez zadęcia.

– Tylko człowiek – jego życie mnie interesują i nic poza tym, zatem założyłem, że bohaterami moich powieści zawsze będą ludzie… heteroseksualiści, geje, lesbijki, biseksualiści a ich losy będą przeplatać się i krzyżować, tak jak w realnym życiu! Pierwsze strony powieści napisałem w styczniu 2000 roku a bezpośrednim pretekstem była propozycja producentów filmowych z Monachium napisania oryginalnego scenariusza filmu fabularnego składającego się z trzech integralnych nowel oraz z wykorzystaniem również moich piosenek. Super! Ostatecznie nie rozpoczęto pracy nad filmem z powodu pandemii i zamknięcia studia a tekst trafił do szafy pancernej, ale na krótko, bowiem ponownie wziąłem go na warsztat i przeobraziłem w powieść uniseksualną a wersja finalna scenariusza filmowego i piosenki nadal są do kupienia (śmiech).

– W powieści jest dużo zmysłowych opisów seksu, nawet dość sugestywnego i wyuzdanego uprawianego przez bohaterów. Pocę się nawet
teraz na samo ich wspomnienie…

– Ludzie rumienią się na samo słowo „seks”, pomimo, że go uprawiają a zapytani, co dokładnie robią, mają pąsy jak piętnastolatka… Spisując miesiącami opowieści moich znajomych – bohaterów powieści, starałem się szerzej opisać świadomość ciała, wyznaczania zdrowych granic, ale też myślenia np. że cipka nie jest brudna, seks oralny nie jest wprost obrzydliwy a seks analny nie jest niemoralny! No cholera! XXI wiek, nowy porządek świata a wciąż ludzie szamoczą się z wygasającymi zjawiskami w sytuacji, gdy tak dużo nowego i innego od tego co było wchodzi na pełnej petardzie do codzienności! Wszystko można przekazać precyzyjnie, ale w słodkim, lekkostrawnym sosie i ja to uczyniłem. Czytając poetyckie opisy seksu kobiety z mężczyzną, dwóch kobiet czy dwóch mężczyzn a nawet orgii można co najwyżej oblizać się i masturbować, wyciągając przy okazji nowe wnioski w tych kwestiach a nie fukać i wyć.

– Tematy o których napisałeś w powieści „100% MADE IN UNISSEX” są bardzo na czasie, czuję zatem, że można spodziewać się międzynarodowego bestsellera!

– Głęboko wierzę, że jest bardzo niezbędna w czasach, kiedy tak dużo uwagi i energii poświęca się na sprawy życia seksualnego i orientacji seksualnych młodzieży i dorosłych! Społeczeństwo jest coraz bardziej ciekawe, otwiera się i reaguje żywo na poznanie i niejednokrotnie akceptację świata innego niż heteroseksualnego czyli równoległego życie gejów, lesbijek, biseksualistów – a to bardzo ważna kulturowa przemiana, no i już czas na… nowy bestseller dla czytelników i fanów literatury obyczajowej, literatury faktu, romansów, rozwoju osobistego i motywatorów jednak w dobrym stylu i na wysokim poziomie, bowiem moim zamierzeniem i jednocześnie pragnieniem jest wejść na rynek literatury i kultury z powieścią, której tematyka jest uniwersalna (uniseksualna) a styl i treść zrozumiałe dla ludzi na całym świecie – propaguje bowiem równości obyczajowe, emocjonalne, płciowe i seksualne, czyli leitmotivy na całym świecie! Uważam zatem, że jest szansa na światowy bestseller, bo oprócz potężnego grona czytelników heteroseksualnych jest równie silne a może i silniejsze – bardziej emocjonalne środowisko LGBT+ poszukujące wskazówek jak żyć, kim być i z kim być, dostępnych w formie powieści, opowiadań, motywatorów, audiobooków, ebooków i podcastów. Nie ma się absolutnie co dziwić, że Internet zawalony jest portalami z opowiadaniami erotycznymi, opracowaniami, komiksami i poradnikami, ale jednak literatura przoduje w tym względzie, czego dowodem są książki oryginalnych autorów cieszące się dużą popularnością i wynikami sprzedażowymi.

– Powiedziałeś mi kiedyś, że masz swojego Anioła Stróża i dlatego właśnie pojawia się on jako postać literacka w powieści „100% MADE IN UNISSEX” pełniąc rolę doradcy, psychoterapeuty a może sędziego… Jak to rozumieć?

– Anioł Stróż to byt duchowy – dobro i szlachetność w czystej postaci. Może być również amuletem. Pełni funkcję indywidualnego doradcy i opiekuna człowieka od jego narodzin – chroni i wspiera poprzez wydarzenia, znaki i ludzi, stawiając ich na naszej drodze… by przekazać nam ważną wiadomość, bądź zwrócić naszą uwagę na to co ważne. Zasypiając i po przebudzeniu się modlę do mojego Anioła Stróża, do archaniołów i wszystkich aniołów w niebie i na ziemi a nie do trójcy świętej, która ma inne sprawy na głowie… (śmiech). Obecność, opiekę i wsparcie Anioła Stróża odczuwam w każdym momencie, nawet kiedy śpię i a tych sennych wizji wyłoniła mi się koncepcja, by właśnie Anioł Stróż pojawił się w powieści i tak jak mną – tak i bohaterom: Izie, Dawidowi, Andy`emu, Danielowi, Amandzie i Karen zaopiekował się, subtelnie ich chilloutował i jednocześnie motywował. Rozdział „Bajeczka czyli metafizyczny zbieg bosskich okoliczności” czytelnikom szczególnie się podoba i twierdzą, że po jego przeczytaniu bardzo dużo się w ich odczuciach się zmieniło a kilku adwokatów straciło niezłą kasę i honory, bowiem podobno ocaliłem kilka małżeństw przed rozwodami! (śmiech). Szalenie to miłe, cieszy i motywuje do pisania kolejnych książek!

– Twoja powieść ustawia mnie w przekonaniu, że jest nie tylko literaturą faktu, ale i poradnikiem dającym wiele dość ciekawych i prostych rozwiązań na życie.

– Raczej jest motywatorem aniżeli poradnikiem, bo kim ja jestem, aby komuś coś radzić, kazać w sytuacji kiedy sam tego nienawidzę i buntuje się przeciwko narzucania komukolwiek czegokolwiek, choć przyznaję, że w powieści jest wiele cudownych motywatorów najczęściej wyboldowanych w tekście, by zwrócić na nie szczególną uwagę, przemyśleć je. Niezależnie od całej powieści można je zastosować w codziennym życiu, podobnie jest z tekstami piosenek i wierszami. Wiem, że taka formuła bardzo się podoba, bowiem rzadko się zdarza w powieściach i dużo dobrego wnosi do akcji i tempa opowieści, jak również w życiu czytelników.

– No właśnie są w powieści teksty piosenek i wiersze – piękne, metaforyczne i szczere. Wiem, że do większości z nich skomponowałeś muzykę a nawet je zaśpiewałeś.

– Napisałem ponad setkę tekstów piosenek – są śliczne, poetyckie i bardzo przebojowe! Śpiewają je od lat bardzo znane osoby… Kilkanaście z nich, a i owszem zaśpiewałem do dwóch moich spektakli muzycznych i płyt „Życie bosskie jest! i „Urodzeni dla miłości”, teraz jako wiersze są częścią powieści „100% Made in Unissex”, a jako piosenki są w audiobooku – słuchowisku do książki. Ponadto teledyski są integralną częścią rozmów w podcaście „Życie Bosskie Jest” i absolutnie nie wykluczam, że wkrótce wydam limitowany box ze wszystkimi piosenkami i teledyskami jako nowe wydawnictwo. W moim przypadku wszystko jest możliwe! (śmiech).

– Bohaterami powieści „100% MADE IN UNISSEX” są nie tylko heteroseksualni ludzie, ale i geje, lesbijki….

– Dla oczywistego kontrastu społecznego, dla ukazania, że życie i pragnienia ludzi w gruncie rzeczy niewiele się różną, dla rozpieprzenia tabu! Summa summarum geje i lesbijki mają luźne, beztroskie życie nie obciążone dyscypliną wtłaczania się w staromodne ramy mieszczańskiego stylu życia czy presji wychowywania dzieci. W związku z tym tworzą trwałe związki częściej aniżeli pary heteroseksualne i biseksualne. To nie wybór moralny, bo robią, co chcą i ma to niewiele wspólnego z nonszalancją! Oczywiście, od czasu, do czasu muszą powalczyć z jakimiś realnymi przeciwnościami, ale w tej walce zdecydowanie wychodzą zwycięsko, bowiem walczą całkowicie wyzwoloną i naturalnie pulsującą w nich miłością, dumą, prawdą i wolnością! To trudna, obiektywna prawda, ale jakże bezkompromisowo piękna! Nikt nie ma prawa jej lekceważyć, jeśli dla kogoś innego stanowi ona niezbywalną podstawę egzystencji i poczucia szczęścia!

© Sebasstian Skalski / Atelier Portretu & Słowa

– Co według ciebie jest najtrudniejsze w pisarstwie?

– Posłużę się cytatem Ernesta Hemingwaya, że: najcięższą rzeczą w pisaniu powieści jest to, żeby ją skończyć.

– Choć powieść „100% MADE IN UNISSEX” prowadzona jest bez zadęcia w humorystycznym – poetyckim tonie to jednak cięty język sprawia, że od lektury nie można oderwać!

– Wszyscy bohaterowie powieści są autentyczni a historie jak najbardziej prawdziwe, bo nie chce pisać bajek – wolę historie prawdziwe ubierać w bajkowy ton i przekładać je na literacki język, no a że ostry… cóż bohaterami są współcześnie żyjący ludzie, zatem myślą i wypowiadają się nowocześnie. Nie bądźmy hipokrytami i nazywajmy sprawy i rzeczy po imieniu…! Jakoś nikt nie gorszy się kiedy czyta słowo: cipka, fiut, cycki, oral, anal czy wibrator (śmiech). Swoje pisarstwo traktuje poważnie, zatem tak traktuje swoich czytelników i piszę dla wszystkich ludzi bez ograniczeń terytorialnych, wiekowych i wagowych. Są uniseksualne i odmładzają bez względu na status społeczny czy płeć a nawet najbardziej zagubiony, zdołowany człowiek po lekturze uwierzy, że nowe dobre życie może rozpocząć się w trudnych do wyobrażenia, a nawet ekstremalnych warunkach, dlatego zacytowałem myśl Johanna Wolfganga von Goethego jako motto: „Wielki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia”, która również jest moim światłem przewodnim każdego dnia.

– Czytelnicy, którzy mieli okazję jeszcze przed premierą przeczytać twoją powieść są zachwyceni świeżym i bezkompromisowym stylem oraz prawdą a nie fikcją literacką!

– Co się tyczy bezkompromisowego stylu, to w istocie jest takie, bo życie jest bezkompromisowe! (śmiech). Mnie zawsze interesował portret, zbliżenie, człowiek, którego miejsce w moim życiu i w mojej sztuce jest na pierwszym planie a życie jest dokładnie takie, jakie opisałem, a nie takie, jakiego oczekuje czy wyobraża sobie mieszczańskie społeczeństwo! Czytelnicy identyfikują się z Izą, Dawidem, Andy`m, Danielem, Amandą, Karen, Fatty – bohaterami mojej powieści, choć jest pół powieścią – pół poematem, bowiem są oni wyjątkowi, charakterystyczni, prawdziwi – dzięki temu intrygują i na długo zapadają w pamięć.

– Czy zatem postać psychoterapeutki Fatty Willer również jest inspirowaną prawdziwą osobą?

– (śmiech). Jasne! Pierwowzorem jest bardzo znana psycholożka i niestety również piosenkarka również w formacie XXL. Fatty Willer pojawia się w życiu mojej bohaterki, lesbijki Amandy, by swoim entuzjazmem i libido uleczyć jej zbolałą duszę, co sprawnie czyni i na pełnej petardzie przy okazji ujawniając swój sekret… Napisałem tę postać grubą kreską z sympatii oczywiście i przyznaję dumnie, że czytelnicy również lubią Fatty, dlatego pojawi się ona również w mojej kolejnej powieści! Dodam, że wszyscy moi bohaterowie istnieją naprawdę i co ważniejsze nadal żyją.

– Ile czasu potrzebujesz na przygotowanie dokumentacji a potem zapisu powieści?

– Poświęcam wiele tygodni na spotkania i rozmowy z ludźmi, w których historie potem ubieram moich bohaterów. Tony zapisków i notatek… Czerpię również z moich osobistych doświadczeniach i czasem, któryś z negatywnych bohaterów otrzymuje cechy jakieś wrednej baby lub skurwiela, który kiedyś mnie zranił, co dla mnie jest oczyszczające a dla czytelnika zabawne! Dla pisarza każda litera, przecinek i kropka mają znaczenie. Napieprzam longiem do trzech miesięcy i kiedy wpisaniem w ostatniej linijce daty kończę zapis powieści robię sobie miesięczny urlop. Wówczas projektuję okładkę książki, tworzę do konkretnych rozdziałów ilustracje i kolaże, po czym tylko jeden raz wracam do zapisu, drukuję całość, sczytuję tekst, wprowadzam korekty, wysyłam do wydawcy i zabieram się do przygotowań do zapisu następnej książki.

– W powieści bohaterowie również dużo podróżują, zwiedzają…

– Życie jest podróżą, a zatem są rozdziały: „Wakacje” i „Nieskończoność”, ukazujące nowe życie bohaterów w mocno zarysowanym krajobrazie Nowego Jorku, Barcelony, Majorki, Berlina, Madery czy Teneryfy! Nie chcę być nową Martyną Wojciechowską czy Elżbietą Dzikowską, ani nawet Toni Halikiem (śmiech) ale osobiście lubię… i czytelnicy również lubią opowieści o podróżach i miejscach, do których wielu przecież nigdy nie pojedzie, ani ich nie zwiedzi, ale fantazjują… by i ich ktoś „brał pod palmą”! Dużo w powieści jest opisów wnętrz, miejsc i potraw, bo o rozszerzenie tych elementów byłem proszony najwcześniej! Cóż, jedzenie, smaki, zapachy wszystkich kręcą nie mniej niż dobre samopoczucie i seks. Dla mnie to się wzajemnie nie wyklucza a wręcz staje się pełnią!

– Czy twoim zdaniem wiek to tylko liczba, PESEL?

– Myślę, że czas mi sprzyja – zawodowo, prywatnie, fizycznie i psychicznie, dlatego jestem promotorem radosnego i zdrowego życia, bowiem czas dla mnie jak najbardziej pracuje na plus! Mam 50 lat i młodnieję tak psychicznie jak i fizycznie – stary już byłem, aż do czterdziestki, kiedy definitywnie zmieniło się moje życie i jak również, bowiem formuła się wyczerpała a teraz żyję jak chcę, gdzie chcę i z kim chcę! Życie ma być piękne i nie obciążone dyscypliną wtłaczania się w staromodne ramy mieszczańskiego stylu życia, wyznaję bowiem zasadę, że żyje się po to, żeby było miło dla siebie a dopiero potem dla innych, bo ze sobą jest się zawsze, a z innymi i dla innych bywa. Tę ideę promuję w moim podcaście i powieściach obyczajowych.

Rozmawiał Błażej Tyszkiewicz, 2024.

©+℗ Atelier Portretu & Słowa. Wszystkie prawa zastrzeżone/ All rights reserved.